Motorola Moto G10 jest ładna i ma dużą baterię, ale czy coś poza tym? [Test]
Motorola w ostatnim czasie zaprezentowała nowych przedstawicieli serii G, w tym model Moto G10. Jest to urządzenie za 699 złotych, czyli dość niewiele. Czy za takie pieniądze możemy oczekiwać czegoś naprawdę ciekawego?
Jeśli nie weszliście na tego bloga przypadkiem, zapewne wiecie, że w ostatnim czasie testowałem dość sporo smartfonów Motoroli. Wśród nich było Moto G9 Power, Moto E7 Power, Moto E7 Plus oraz Moto E7, czyli całkiem różne produkty z niskiej i średniej półki. Właśnie dlatego siadając do tej recenzji, jeden element od razu przyszedł mi do głowy.
Motorola mocno stawia na design
Wszystkie testowane przez mnie smartfony z charakterystyczną eMką są bardzo różne pod względem designu, ale bez wątpienia firma ta mocno kombinuje z wyglądem swoich urządzeń, a G10 jest tego świetnym przykładem.
Do mnie przyszła biała wersja, z czego bardzo się cieszę, gdyż jest ona duża atrakcyjniejsza niż wariant szary. Co więcej, nie jest to jednorodna barwa, gdyż pod światło przebija się trochę różu, trochę zieleni, a trochę sam nie wiem jakich kolorów, ponieważ wychodzą poza paletę 16 podstawowych znanych mężczyznom. Zdecydowanie nie jest to nudny telefon.
Smaczkiem jest również wystająca wyspa na tylne aparaty. Mimo tego, że mamy przez sobą urządzenie z przełomu budżetowej i średniej półki cenowej, ten jeden element wygląda jak wyciągnięty z dużo droższego produktu. Szczegół, ale ja lubię takie nieco nieoczywiste dodatki, gdyż wiem, że ktoś naprawdę przysiadł do projektu tego telefonu.
Jeśli chodzi o jakość wykonania, mamy tutaj – jak możecie się spodziewać – tworzywo sztuczne. To kolejne, nieco inne podejście niż w poprzednio testowanych przeze mnie Motkach. W modelu G10 mamy śliski plastik, ale z takimi “falami”. Taka budowa może się podobać, ale również chwyt jest nieco pewniejszy niż, gdyby była ona całkowicie płaska.
W tym miejscu muszę pokusić się jeszcze o przemyślenie, że Motorola zdaje się kombinować i testować różne sposoby na wykończenie plecków w smartfonach. To dobrze, gdyż każdy może wybrać coś dla siebie, a ponadto powinniśmy dzięki temu dowiedzieć się, jaki tył urządzenia jest najlepszy, oczywiście według użytkowników. Zakładam, że Motka ma dział (ja na ich miejscu bym taki miał!), który zbiera opinie z recenzji i komentarzy klientów.
Dodać muszę, że G10 jest wykonany solidnie, nie trzeszczy, nie skrzypi, nic się nie ugina. Samo tworzywo również sprawia dobre wrażenie i na tę chwilę ciężko stwierdzić coś więcej.
Smaczkiem niech będzie jeszcze fakt, że zastosowano tutaj powłokę hydrofobową zgodną ze standardem IP52.
Jeśli chodzi o bebechy, gdzieś to już widziałem…
Tak jak wspomniałem chwilę wcześniej, testowałem niedawno Motorolę Moto E7 Plus i to właśnie ten model przyszedł mi do głowy, gdy spojrzałem na specyfikację, przynajmniej w wielu elementach.
Przede wszystkim, podstawowa specyfikacja jest niemal identyczna, czyli w obydwóch modelach znajdziemy 8-rdzeniowego Snapdragona 460, 4 GB pamięci RAM oraz 64 GB pamięci wbudowanej. Ponownie nie mogę przyczepić się do działania smartfona. Nie jest to król benchmarków, ale takie parametry w zupełności wystarczają do pracy na co dzień.
Mankamentem jest fakt, że nie odczułem różnicy w działaniu względem wspomnianego przedstawiciela serii Moto E, a na tej półce cenowej można znaleźć coś mocniejszego.
Różnica jest w systemie, chociaż na pierwszy rzut oka jej nie zauważycie. Tak jak w E7 Plus gesty Moto były w nieco ograniczonej formie, tak tutaj dostajemy ten dodatek w pełnej krasie. Bardzo mnie to cieszy, gdyż to jeden z lepszych elementów Motek, a włączanie latarki i aparatu po prostu uwielbiam.
Warto w tym miejscu dodać, że na papierze taki sam jest również ekran – 6,5 cala, IPS, 720 x 1600 pikseli, proporcje 20:9 i zagęszczenie na poziomie 270 ppi. Mam jednak wrażenie, że to nie ten sam panel, gdyż sprawia on dużo lepsze wrażenie. Kolory są żywsze, a jasność wyższa. To nadal wyświetlacz ze standardowym odświeżaniem, ale przyjemność z jego użytkowania jest większa.
Ciągle nie zaczynając kolejnego punktu, muszę jeszcze pochwalić – a może bardziej po prostu stwierdzić, że tak powinno być i tyle – postawienie na USB typu C w tym modelu. W Moto E7 Plus mocno ganiłem zamontowanie złącza microUSB, a tutaj jest tak, jak być powinno!
Dodam jeszcze, że na pleckach znajdziecie czytnik linii papilarnych, do którego pracy nie mam żadnych zastrzeżeń. Plusem jest również NFC, dzięki któremu można korzystać z płatności zbliżeniowych.
Bateria? Nuda! Znowu bardzo dobrze!
Ten fragment, mimo iż bezapelacyjnie można zaliczyć go do plusów, jest strasznie nudny i spokojnie możecie go pominąć… oczywiście jeśli przeczytaliście którąś z moich ostatnich recenzji Motoroli.
Tak Motka stała się nudna w kwestii baterii, ale to dobrze. Po prostu w ostatnich modelach firma nie schodziła poniżej 5000 mAh, więc wszystkie te urządzenia mogę pochwalić się podobnymi czasami pracy. U mnie przeważnie wynosiły one ok. 2 dni i jakieś 7-8 godzin SoT.
Oczywiście spokojnie możecie zmniejszyć ten wynik – chociażby grając w Pokemon GO, co również uskuteczniałem – ale przy ograniczonym korzystaniu, bez problemu telefon będzie służyć dłużej na jednym ładowaniu.
Minusem jest 10W ładowanie, przez które napełnienie tego ogniwa wyniesie ok. 3 godzin.
A jak ze zdjęciami w G10?
Motorola Moto G10 ma 48-megapikselowy aparat główny ze światłem f/1.7. Ponadto w tym modelu znajdziecie szerokokątną matrycę 8 Mpix (f/2.2, 118 stopni) oraz dwa 2 Mpix aparaty ze światłem f/2.4, jeden do głębi, drugi do zdjęć makro.
Zdjęcia z głównego aparatu są przyjemne, szczególnie na tej półce cenowej. Cechują się sporą ilością szczegółów oraz dość dobrze odwzorowanymi kolorami. Oczywiście po zmroku ich jakość spada, ale sporo ratuje tryb nocny, który mocno je rozjaśnia i sporo z nich wyciąga.
Dość ciekawe jest działanie szerokokątnej matrycy, która również robi przyzwoitej jakości zdjęcia, ale cechuje się dużo większym nasyceniem barw. Sami możecie zobaczyć różnicę w kolorach między dwoma matrycami w poniższej galerii.
Motorola Moto G10 kosztuje 699 zł i to uczciwa cena!
O smartfonie Motorola Moto G10 nagrałem już pierwsze wrażenia – które swoją drogą zobaczyć możecie poniżej – i w tytule napisałem, że jest ona jak seria Moto E, ale dużo ładniejsza i lepsza. Tę recenzję również mogę opisać tak samo, ponieważ korzystając z tego modelu, cały czas miałem takie wrażenie.
Moto G10 poprawiła kilka elementów względem serii Moto E. Sprawia ona wrażenie bardzo kompletnego przedstawicielem tej niskiej półki, chociażby dlatego, że nie ma żadnych poważnych wad. Mamy tutaj całkiem przyzwoity aparat, sporą i dobrze zoptymalizowaną baterię, czysty system znanych z innych Motoroli wraz z gestami Moto oraz atrakcyjny wygląd zwieńczający produkt.
Jednocześnie model ten działa dość dobrze, ale nie czuję specjalnej różnicy względem mocniejszych przedstawicieli serii Moto E. To chyba największa wada modelu G10, chociaż dla wielu osób może ona być mało znacząca. Wiem również, że wielu potencjalnych użytkowników może nie być przekonanych do ekranu HD+, ale mi taka rozdzielczość w ogóle nie przeszkadzała.
Za 699 złotych – gdyż taka jest obecnie cena Moto G10 – ciężko o lepsze urządzenie. Można dostać coś stawiającego na nieco inne elementy, ale bez wątpienia ten model jest kompletny i dla wielu osób może być świetnym wyborem.
Instagram:
[instagram-feed]
YT:
Jak fotograficznie poradziły sobie 3 smartfony z serii Moto E7?
Motorola w ostatnim czasie zaprezentowała nowych przedstawicieli serii G, w tym model...