Konrad Błaszak

Szczerze mówiąc, gdy dostałem ofertę testu kamerki TP-Link Tapo C100, niespecjalnie widziałem dla niej zastosowanie w swoim domu. Po kilkunastu dniach mogę z całą świadomością powiedzieć, że na razie zdecydowanie jej nie potrzebuję, ale kluczowy jest tutaj zwrot “na razie”.

Jeśli do pandemii nie dojdzie jeszcze jakiś meteoryt, atak kosmitów czy coś podobnego, w przeciągu kilku tygodni będę w końcu na swoim. Będę mieć swoje cztery kąty, w których to ja będę głową rodziny. Taka rola to nie tylko przyjemności, ale i obowiązki, jak chociażby zapewnienie bezpieczeństwa w domu… i wynoszenie śmieci.

Kamerka śmieci co prawda nie wyniesie, ale w kwestiach bezpieczeństwa ma już coś do powiedzenia. Sam prędzej czy później zamierzam zakupić zarówno zewnętrzną, jak i pewnie wewnętrzną kamerkę, która będzie monitorować co się dzieje w nocy lub podczas naszej nieobecności. Jednocześnie na początku nie zamierzam specjalnie dużo wydawać na ten cel, bo cóż, za coś trzeba żyć, a wyposażenie biura samo się nie kupi.

TP-Link Tapo C100 ma kilka mocnych punktów!

Nie będę ukrywać, że chyba największym atutem tej kamerki jest cena, która wynosi obecnie jakieś 110-120 złotych. Moim zdaniem brzmi to całkiem atrakcyjnie za produkt z kilkoma ciekawymi funkcjami.

TP-Link Tapo C100

Przede wszystkim bardzo szybko i łatwo można ją skonfigurować (robiłem to na iPhonie), co jest kluczowe w przypadku tego typu sprzętów. Testowałem już całkiem sporo inteligentnych gadżetów i chyba tylko drukarki bywają bardziej kapryśne podczas pierwszego kontaktu. Po zainstalowaniu aplikacji Tapo i kilku kliknięciach, wszystko już działało.

C100 zaczęła przekazywać obraz na żywo, choć musicie pamiętać, że będzie to odbywać się z małym opóźnieniem. U mnie były to jakieś 2-3 sekundy, więc wynik zadowalający. Oprócz tego mogłem nagrać wybrany fragment czy zrobić zdjęcie.

Istotną funkcją jest wykrywanie ruchu, które działało bez zastrzeżeń, jak tylko ktoś pojawiał się w kadrze. Raczej nikt nie zamierza bez przerwy oglądać, co się dzieje w domu, a dzięki takiemu powiadomieniu, od razu można rzucić okiem, jak coś rzeczywiście się stanie.

TP-Link Tapo C100

Ostatnim już przydatnym dodatkiem jest możliwość powiedzenia czegoś i działa to w dwie strony. Jakość audio jest całkowicie wystarczająca do zrozumienia co osoba po drugiej stronie chce przekazać. W sumie, może by tak wołać rodzinę na obiad?

TP-Link Tapo C100 jest niedroga, ale na początek wystarczy!

Zapewne bez problemu znalazłbym coś z lepszą jakością wideo, ale tutaj tragedii nie ma. Niestety nie pokażę Wam niczego, ponieważ najzwyczajniej w świecie, nie mam jeszcze do tego warunków. Jeśli będziecie chcieli, napiszę do TP-Linka, żeby podrzucili mi jeszcze ten sprzęt za jakiś czas i nagram coś już w nowej lokalizacji.

Na razie mogę powiedzieć, że za nieco ponad stówkę jest to przyzwoity sprzęt, któremu warto dać szansę. Teraz tylko muszę znaleźć coś równie ciekawego, ale zewnętrznego.


[instagram-feed]

Bloger, harcerz, sinolog, pasjonat smartfonów i osoba, która zakochała się w Instagramie. W sieci od dobrych kilku lat, zaczynał od lifestyle’u, ale to technologie wciągnęły go na dłużej.

Next Post